Obudził mnie rano kot Bolesław, który w zasadzie jest kotką, ale przecież dla niego to bez różnicy, jak go zwą. Był głodny, podobnie jak i dwa inne koty, delikatnie, acz uparcie, ugniatające moje zaspane ciało. Nie było rady, zwlokłem się i bez śniadania (jak wszyscy, to wszyscy) poszedłem do sklepu, który znajduje się w sporej odległości od mojego domu. W drodze towarzyszył mi sznur samochodów w części przyozdobionych biało-czerwonymi chorągiewkami. Święta majowe już były, o protestach niezadowolonych grup społeczeństwa nic nie słyszałem. O co chodzi? Gdzieś w okolicach szpitala wojewódzkiego wreszcie na dobre się rozbudziłem. Przecież to już zaraz! Za pięć, a nie licząc dzisiejszego dnia, za cztery dni Polacy skopią w swych najkach tyłki zadłużonym Grekom! Kupiłem kocią karmę i bezwiednie trafiłem na dział z książkami. Moją uwagę zwróciła publikacja związana z Euro 2012 pt. „Piłka nożna. Legendy”. Warto wiedzieć, kto jest kto, a raczej kto kim był. Pomyślałem i kupiłem. Jedyne 44,99zł. Obok dostrzegłem oficjalne mapy i kibicowskie przewodniki. Nie jadę, ze smutkiem przyznałem, to chociaż kupię i popatrzę na wielki świat, będę odbywał podróże w wyobraźni. 10,99zł razy dwa. Obok leżały sympatyczne maskotki turnieju w postaci bliźniaków, których słowiańskich imion (Strimko? Ladko?) nie jestem w stanie zapamiętać – 24,99zł. Wziąłem. W pobliżu krążyli mężczyźni i kobiety w biało-czerwonych odświętnych strojach. Poczułem się nagi w swojej sztruksowej marynarce i skórzanych trzewikach. Nabyłem zatem kolejno: koszulkę – 29, 99zł, którą zamieniłem zaraz na lepszą gatunkowo za 59,99zł, czapkę z daszkiem – 29,99zł, szalik – 29,99zł, skarpetki z logo – 19,99zł. Ponieważ ranek był pochmurny zaopatrzyłem się w gustowną pelerynę z białym orłem – 5,99zł. No i ręcznik z koroną – 39, 99zł. Pomyślałem, że przecież w czasie zawodów może powrócić słońce. Przyciemniane okulary z nadrukiem kosztowały mnie 39,99zł. Poczułem się znacznie lepiej, ale ciągle mi czegoś brakowało. Niby zamieniłem czapkę na długaśny kapelusz rodem z Krainy Oz – 17,99zł, a na ręcznik zarzuciłem złożony w kostkę koc z motywem gigantycznej piłki– 24,99zł, lecz świadomość, że moje zaangażowanie w największą medialnie imprezę w historii kraju nie jest pełne, poczęła palić sumienie. W dziale z napojami nabyłem zatem cztery dwulitrowe butle coca-coli – 14,99zł, kubek ceramiczny – 7,99zł i co tu kryć – zgrzewkę piwa Warka (6 sztuk plus 2 gratis za jedyne 15,55zł). Do piwa dorzucono mi szklankę ze Stadionem Narodowym – 5,99zł. Ale szybko zamieniłem Warkę na 12 sztuk Tyskiego – 5 stadion za jedyne 27,99zł. Zaraz po tym przed moim nosem przemknął sąsiad pchając wózek pełen pościeli z logo, chyba gdańskiej PGE Areny – 79,99zł komplet. Sąsiad ma liczną rodzinę i ten zakup musiał odczuć po kieszeni. Zza ściany telewizorów w turniejowej promocji dostrzegłem, że kupił dzieciom grę z meczami na PC – 109zł, a do auta wziął biało-czerwone narzuty na fotele plus rolety na okna – razem 99,99zł. Skromnie nabyłem gustownego pendrive’a – 44,99zł. Dodałem do tego trąbkę – 24,99zł. W porównaniu z sąsiadem i tak byłem sknerusem. Bałem się, że gdzieś, przypadkiem wpadniemy na siebie. No to przezornie, dla niepoznaki, pomalowałem twarz w biało-czerwone kolory kredką za jedyne 4,49zł, a oczy zakryłem wspomnianymi okularami słonecznymi. Z piłką pod pachą – 69,99zł i dwoma lnianymi torbami (Stadion Wrocław) – 4,99zł razy dwa, poszurałem na dział z żywnością. Nabyłem: paluszki kibica – 2,49zł, migdały kibica – 5,99zł, krakersy kibica – 4,99zł, napój energetyczny z gwizdkiem owiniętym tasiemką przy szyjce – 1,55zł, wodę kibica – 1,19zł, chipsy kibica – 3,59zł, prażynki dla odmiany kibicowskie – 2,99zł. Wszystko w biało-czerwonych barwach. Jeszcze stojąc przy kasie dorzuciłem turniejową talię kart – 9,99zł, puzzle ze wzorem pucharu – 9,99zł i bidon. Sam nie wiem, po co? Może dlatego, że kosztował jedyne 14,99zł i miał piękny wizerunek Zbigniewa Bońka? Przez plecy przerzuciłem flagę narodową, która już wisi na balkonie – 12,99zł. Za to wszystko spotkała mnie zasłużona nagroda. Ponieważ nabyłem towarów za grubo ponad setkę, dostałem jako gratis biało-czerwone drewniaki do relaksacji stóp podczas wielogodzinnych transmisji telewizyjnych. Pełen narodowej dumy do domu wracałem taksówką – 15zł. I miałem w nosie, że z tego wszystkiego karma dla moich kotów – 12,49 zł – została w samochodzie. Nasypałem im do miski rozdrobnionych kabanosów stylizowanych na drzewce sztandarów. Nawet im smakowały.
A teraz rozwalony na kanapie, pomalowany, wystrojony i okryty pelerynką nerwowo przegryzam biało-czerwone tik taki. Czekam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz