Szczególnie w stolicy. W czerwcu zeszłego roku miałem spotkanie promocyjne w Zamku Ujazdowskim. Zostaliśmy w Warszawie na noc. Rankiem dnia następnego poszliśmy z żoną do kawiarni na Nowym Świecie. Wkrótce dołączył do nas prowadzący owe spotkanie krakowski krytyk. Pogoda była ładna, a zatem zasiedliśmy przy stoliku na zewnątrz kawiarni. W pewnej chwili od strony Ronda de Gaulle’a ruszył w naszym kierunku tłum ludzi. Jak się wkrótce okazało byli to manifestanci kierujący się na wiec. Mijając kawiarnię, nie wiedzieć czemu, ludzie ci używali pod naszym adresem mało eleganckich zwrotów. Przy czym „nieroby” było najdelikatniejszym z owych słów. Najwidoczniej siedzenie rano w kawiarni dla niektórych jest równoznaczne z nieróbstwem. Nie przyszło tym ludziom do głowy, że człowiek może wykonywać czynności zawodowe również popołudniu. Ba, zdarzają się nawet nocne prace. Przy czym nie każdy musi być piekarzem. Wtedy nam się, że tak powiem, upiekło. Nie na Nowym Świecie a na Placu Powstańców miały miejsce zdarzenia opisane przez Małgorzatę Karolinę Piekarską - warszawską dziennikarkę. Zdaje się, że tego ranka kawy nie wypiła. Zajrzyjcie tutaj i przeczytajcie co ją spotkało: http://piekarska.blog.onet.pl/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz