wtorek, 2 października 2012

„Pełna krew” raz jeszcze

W najnowszym numerze „Lampy” poeta, szachista i specjalista od średniowiecznych kronik Paweł Kozioł omawia wybrane tomiki poezji najnowszej. Wśród nich znalazła się „Pełna krew” Łukasza Jarosza, o której jakiś czas temu pisałem bardzo życzliwie. Kozioł wyprowadza mnie z błędu i tak pisze o tym tomie: „I kłopot jest z poetami, o których myślało się dobrze, jak w przypadku Łukasza Jarosza, którego debiut do tej pory wspominam ciepło. Były to wiersze może w jakimś sensie niezgrabne, ale gęsta opisowość przekonywała do nich tak dalece, że skłoniła mnie nawet do napisania artykułu o jednym (słowem: jednym) utworze”. W „Lampie” szanowny krytyk-łaskawca zdecydował się napisać o całości, a to zapewne dlatego, że „ Momentami poeta pokazuje jeszcze, że kiedyś był poetą”. Zarzuca Jaroszowi „porażającą ogólność”, że puenty jego wierszy „opierają się wyłącznie na dorozumianym patosie”. Kozioł przechodzi samego siebie nazywając Jarosza „niegdysiejszym poetą”. Cóż, warto w tym miejscu dla przeciwwagi zapodać jedną z wielu perełek z teki surowego krytyka-poety jak chociażby tę z wiersza „Nadawca”. Cytuję: „Nadawczy satelita macha już czerwonymi skrzydłami baterii słonecznych, i trze w osełkę atmosfery, chociaż wcale go na początku nie było”. No właśnie, jak też znikam. Być może przeczytam  jeszcze raz „Pełną krew” Łukasza Jarosza, poety niegdysiejszego, który w jednym wierszu więcej opowiada o świecie niż Paweł Kozioł w całej swojej twórczości, umoszczony w  lampolocie wirującym  nad Warszawą.

2 komentarze:

  1. Ten Kozioł to żenada i tyle, niech sobie dalej składa swoje "wiersze", skoro się czuje poetą dzisiejszym.

    OdpowiedzUsuń
  2. Lepiej być niegdysiejszym poetą, niż nie być nim nigdy, lepiej być niedgysiejszym poetą niż nigdy nie być krytykiem, temu koziołowi nie wiadomo co się wydaje.
    patka.

    OdpowiedzUsuń