To się porobiło. Bohater powieści Sławomira Shutego z „Jaszczura” może od tej pory nazywać siebie ponurym wizjonerem. Jego teza mówiąca o tym, że „ludzie mają łajno w głowach” czytając co im się podoba czy też inaczej – nie czytając Shutego, sprawdza się każdego dnia. Kryminał, reportaż, biografia to wszak wedle artysty „szity pod pachą”. A cóż dopiero mówić o pisarzach oddających się tym nagannym praktykom?! Ostatnimi czasy do żałosnego grona autorów „psujących rynek do cna” dołączył Hubert Klimko-Dobrzaniecki, znany chociażby z tak mocnych książek jak „Raz, dwa, trzy”. Mój wiedeński kolega napisał… bajkę! Nosi ona tytuł „Bangsi” co w islandzkim oryginale znaczy „Miś”. Jak pisze o tym utworze Olga Tokarczuk: „W tej wzruszającej opowieści misiowi udaje się znaleźć w ludziach ciepło i dobro. Właściwie słowa „ludzki” i „zwierzęcy” tracą tu swe konwencjonalne znaczenia”. Piękne ilustracje do książki wykonał Marcin Dopieralski. Oczywiście, gorąco polecam tę pozycję nie tylko młodocianym czytelnikom. Podobnie jak i swoje kryminały, rzecz jasna. Wszak jak już „psuć rynek” to na całego!
Warto dodać, jakie to książki NIE psują rynku. Otóż Sławek z "Jaszczura" zasłynął jako "autor pierwszej narodowej powieści hipertekstowej oraz pierwszej noweli pisanej od tyłu, której treść można poznać, czytając w lustrze" (s. 29).
OdpowiedzUsuńWydawca twierdzi, że "to pierwsza polska powieść gonzo". Rzecz w tym, że gonzo to przecież rodzaj stylu reporterskiego. Shuty krytykuje reportaż sam reportażem się posługując. Trochę to skomplikowane. Pozdrowienia!
Usuń