Od wczoraj jestem w domu. Powrót odbył się nie bez komplikacji. W okolicach Gdyni nastąpiła wielogodzinna awaria prądu. Najwyraźniej mam pecha do podróży koleją. Poprzednio zepsuła się lokomotywa. W rezultacie pojechaliśmy autobusem, co nie było wcale takie złe. Uczestniczyliśmy w wielokilometrowej adoracji świętego obrazu, którą wytyczono tysiącami nanizanych na sznur, kolorowych proporczyków. Potem jechaliśmy dobrych kilka kilometrów w sznurze weselnych aut, którego czoło stanowiło czterech motocyklistów w marynarach.
Nowy tydzień przyniósł nowe recenzje. Znalazłem kolejną . „lubimyczytać.pl” zamieszcza opinię o „Drzewie morwowym” Poniżej jej fragment: „Tomasz Białkowski nie napisał tylko i wyłącznie kryminału. Przy okazji (chociaż dla mnie – przede wszystkim) stworzył całkiem uniwersalny kawałek literatury o kosztach zabawy w zło, wyrzeczeniach i konieczności milczenia, którego przerwanie wcale nie powoduje, że komukolwiek robi się lepiej. W „Drzewie morwowym” stuprocentowo winnych nie ma. Kiedy u Białkowskiego – autora powieści czyta się, że jest zimno, trzeba natychmiast założyć sweter. Kiedy Białkowski – autor kryminału kończy pierwszą część cyklu o Pawle Werensie, myśli się już o następnej. Intensywnie się myśli”.
Całość tutaj: http://lubimyczytac.pl/ksiazka/141776/drzewo-morwowe
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz