niedziela, 15 lipca 2012

I powiedział „gówno”

Joanna Dziewit-Meller poleca książki w programie „Dzień Dobry TVN”. Ta krótka informacja zdaje się być rozstrzygającą w przypadku oceniania jej twórczości. Na stronie tytułowej „Disko” – debiutu powieściowego Dziewit -Meller znajdujemy następującą notę polecającą Krystyny Kofty „Oryginalna, mocna powieść „pełną gębą”. Justyna Sobolewska z kolei na stronie "Wyborcza.pl" pisze tak: "Następują zabawne, farsowe nieporozumienia, ale najciekawiej w tej powieści wygląda język". Pozycje oryginalne domagają się uwagi i jak najmniejszej ingerencji. Postanowiłem zatem ograniczyć się do krótkiego przedstawienia postaci zajmujących karty powieści i za pomocą cytatów z książki przybliżyć Wam jej fabułę.
Osoby dramatu:
Paweł Kozioł. Lat trzydzieści. Choreograf. Tancerz. Oszpecony żelazkiem. Zboczeniec.
Uczennica Agnieszka. Lat dwanaście. Półsierota. (Matka wpadła pod koła pociągu)
Marian Jojko. Ojciec Agnieszki. Ciągle nieobecny.
Babka Agnieszki. Sknera. Dewotka.
Magda Orzeszko. Nauczycielka angielskiego. W wolnych chwilach ćwiczy mięśnie Kegla.
Elżbieta Wąż. Dyrektorka szkoły. (W szufladach gabinetu przechowuje różańce)
Ksiądz Mirek Zapłata. Anemik. Wymoczek.
Bohaterowie dramatu o sobie oraz o innych:
Kozioł – Zboczeniec: „Jakoś tak pedalsko w tym swetrze – przejrzał się w lustrze w przedpokoju, okręcając się na pięcie. – Ale kurwa z drugiej strony dziś zimno jak chuj się zrobiło. (s. 8) W lustrze przedpokoju zerknął jeszcze raz na siebie – nic ci kurwa nie brakuje. (s. 9) Stara baba stojąca z tobołami przy rurce w przegubie autobusu przyglądała mu się natrętnie. Co się gapisz, kurwo – pomyślał – sama masz ryj jak niedojebanie”. (s. 12)
Babka Agnieszki o jej ojcu czyli swoim zięciu: „…był dyrektorem czeskiego cyrku, z jakimiś kurwiszonami z piórami w tyłku jeździł nie wiadomo dokąd (…) był gorolem, potomkiem pętaków z centralnej Polski, jakichś wsiowych kozojebców”. (s. 46)
Agnieszka o swoim ojcu: „Dwa lata temu kompletnie zalany obudził ją i całą okolicę, wołając pod oknem: - Żebyś wiedziała, że tatuś cię kocha, a co, a co, kurwa!” (s. 50)
O snach 12-letniej Agnieszki: „Męczyły ją w nocy sny o nadjeżdżających coraz bliżej czołgach, których wielkie zielone lufy przystawiano do jej gardła” (s. 32)
O nauczycielce angielskiego Magdzie Orzeszko: „…wyobrażała sobie teledysk, w którym obsadzała się w rolach seksownych ździr, przechodzących po męskich torsach na najcieńszych obcasach świata”. (s. 26)
Akcja. Tancerz - zboczeniec Kozioł dostaje pracę w szkole. Agnieszce wypada na podłogę ciastko. Kozioł kryje dziecko przed dyrektorką. Odtąd mają z Agnieszką wspólną tajemnicę.
Kozioł o nauczycielce angielskiego: „głupia szmato – pomyślał – ty się możesz bardzo przydać”. (s. 32)
Uczniowie o Koźle: „O kurwa, ja pierdolę, w pizdę jebany”. (s. 30)
Kozioł o początkach swojej pracy: „No, kurwa, nie będzie łatwo” (s. 31)
Dyrektorka szkoły Wąż o całej tej sytuacji: „Elżbieta Wąż gięła się i wiła jak wąż”. (s. 30)
Magda Orzeszko o wymarzonym narzeczonym, którego widzi z inną: „Magdę trafił piorun kulisty. Wszedł jej przez rozdziawione usta, osmalił wszystkie zęby, spalił przełyk i wpadł do wnętrzności niczym księżyc do stawu za kościołem”. (s.66)
Kozioł – Zboczeniec po pierwszym dniu w szkole: „Jechał autobusem, kołysząc się razem z tłumem, dotykając coraz bardziej nabrzmiałym penisem skajowego oparcia, na którym siedziała kobieta czytająca gazetę (…). Krew odpływała mu z głowy i pędziła w dół, do tego okazałego zwieńczenia istoty Pawła Kozioła, tętniąc żwawo i wirując wesoło hemoglobiną” (s. 37)
Kozioł w trakcie drugiej wizyty w szkole: „…odczuwał wielką ekscytację. Do tego stopnia wielką, że w pierwszym odruchu zamierzał pójść do męskiej toalety i kilkoma sprawnymi, mistrzowskimi wręcz po tylu latach praktyki ruchami pomóc sobie ją rozładować”. (s. 91)
Agnieszka, lat dwanaście, o nowym nauczycielu tańca: „Agnieszka poczuła, jak palce mężczyzny, zimne jak lód, dotykają ją w dziwny sposób”. (s. 90)
Zupełnie co innego poczuła Magda Orzeszko: „Paweł Kozioł sięgnął ręką między jej uda, poczuł, że jest naprawdę mokro, więc i jego ocena sytuacji była słuszna, odsunął majtki i wyciągnąwszy sprawnym ruchem nabrzmiałą pałę z rozporka, wszedł w nią bez zbędnych ceregieli, nie wypuszczając z drugiej ręki magnetofonu Thompson”. (s. 95)
Agnieszka, lat dwanaście, tańczy z nauczycielem Koziołem pomimo tego, że ma najgorszą odzież w klasie, co jest przyczyną jej kompleksów.
Kozioł zboczeniec do grupy dzieci: „…trzeba się ROZ-CIĄ-GAĆ, bo inaczej to nie da rady”. (s. 120)
Grupa dzieci: „…zaczęły rozstawiać coraz szerzej nogi”. (s. 120)
Kozioł o sobie: „Ja pierdolę, jestem geniuszem, jak Ceausescu, jak Einstein”. (s. 121)
Dyrektorka Wąż w tajemnicy do Kozioła: „Ja chcę tu zaprosić arcybiskupa do szkoły (…) pan szykuje dzieciaki do pokazu”. (s. 125)
Agnieszka w tańcu z Koziołem: „Czuła się giętka, wysportowana, powabna i piękna”. (s. 169)
Na szkolnej wycieczce:
Magda Orzeszko do Kozioła: „Moja mała myszka klei się od soczków na samą myśl o tym, co mógłbyś jej dziś zrobić, ty brzydalu, ty”. (s. 171)
Kozioł w liście do nieletniej Agnieszki: „Gdybyś chciała ćwiczyć, to ja nie wezmę za to opłaty, tylko za darmo cię pouczę”. (s. 176)
Agnieszka z listem od Kozioła: „Czytała list chyba ósmy raz, po każdej lekturze przykładając coraz bardziej wymiętą kartkę do serca”. (s. 183)
Dyrektorka Wąż do Agnieszki: „Słuchaj no, dziewczyno, bo cię zaszczyt kopnął. Pan Paweł wybrał cię do solówki”. (s. 185)
Ojciec Agnieszki wkracza do akcji: „W Marianie Jojko obserwującym córkę rechoczącą wesoło i obejmowaną przez faceta, który był od niej dwa razy starszy, coś zaskrzypiało”. (s. 208)
Mniej więcej w tym samym czasie Kozioł: „Usiadł na łóżku, podrapał się po głowie (bo po jajach nie bardzo mógł przez spodnie) i sięgnął po wodę”. (s. 210)
Nieuchronnie zbliżamy się do finału…
Magda Orzeszko: „Pani dyrektor, jestem w ciąży, w trzecim miesiącu”. (s. 270)
Marian Jojko: „Moja mała córeczka, mój skarb jedyny, jak ja mogłem tego nie widzieć, co on jej zrobił. (…) Kurwa, ja tego tak nie zostawię, ja go zajebię, własnymi rękami mu urwę chuja”. (s. 278)
„Na podwórku szkolnym stały zaparkowane limuzyny z kurii”. (s. 279)
Marian Jojko: „Gdzie on jest, dawać go, kurwa, gdzie on jest?” (s. 279)
Dyrektorka Wąż: „To jest niewyobrażalne, ja wzywam policję”. (s. 282)
Zboczeniec Kozioł: „To wariat jakiś, ja nie rozumiem, o co tu w ogóle chodzi”. (s. 283)
Marian Jojko: „Ty pedofilu, ty zboczeńcu”. (s. 283)
Pedofil Kozioł : „Panie, spierdalaj pan stąd”. (s. 283)
Marian Jojko : „Ty chuju! Ty kanalio!” (s. 284)
„Ksiądz arcybiskup dał sygnał do ewakuacji” (s. 284)
Wkracza policja. Aspirant Kołodko do Kozioła: „Jest do wyjaśnienia sprawa pogryzienia człowieka przez psa. Pana matka złożyła na pana doniesienie”. (s. 284)
Koniec.
„Ta historia nigdy się nie wydarzyła. Ale mogła”, pisze we wstępie do debiutanckiej powieści autorka.
Ta książka została wydana. Ale nie musiała. Dialog ze strony 213 wiele tłumaczy:
„- Panie, co panu jest?
Podniósł wzrok na faceta i powiedział:
- Gówno.”
No właśnie. Omijajcie szerokim łukiem, podarujcie wrogom największym!

5 komentarzy:

  1. Dzień dobry, planowałam kupić "Disko" wydaje mi się, że z podobnych pobudek co Pan :) Autorka na łamach programu "Dzień dobry TVN" recenzuje książki, więc wydawać by się mogło, że pewien poziom powinien zostać zachowany "z marszu". Niestety okazuje się, że czytam kolejną negatywną opinię tej powieści, więc chyba dobrze się stało, że sezon urlopowy uniemożliwił mi zakup tego, niezbyt udanego debiutu.
    beata

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Joanna Dziewit-Meller dotychczas wydała wspólnie z Agnieszką Drotkiewicz dwie ksiązki z wywiadami. Nie ma na koncie książki krytyczno-literackiej, nie jest krytyczką. Zdecydowała się na debiut powieściowy. Jej ksiązkę należy zaliczyć do nurtu modnych publikacji aktorów (Kuna), celebrytów (Cichopek), kabareciarzy (Jachimek) czy dziennikarzy ( Porada). Wartość artystyczna, poznawcza i estetyczna tych pozycji jest znikoma. Sprzedają się ze względu na nazwiska autorów.

      Usuń
  2. Panie Tomaszu! Absolutnie się z Panem zgadzam. Dawno nie czytałem ksiązki tak płaskiej i stereotypowej (choć zachwycone głosy kolegów i koleżanek krzyczą co innego!). A wie pan co jest najgorsze według mnie? Że niby wiodący wątek molestowania seksualnego poprowadzony jest jak wypicie pierwszego wina, zaciągnięcie się pierwszy raz papierosem. "Ot, zdarzyło się - mruga do nas autorka - prawda że to śmieszne? Pod okiem tej dewotki taki numer! I to na oczach biskupa - po prostu boki zrywać!". Żenada po prostu. Pozdrawiam serdecznie! Robert Wieczorek

    OdpowiedzUsuń
  3. Warto zadać sobie pytanie: kto jest adresatem tej ksiązki? Dorośli idioci? A może dzieci, o co apeluje Justyna Sobolewska w "Wyborczej", cyt.:"Dobrze byłoby, gdyby taka potencjalna Agnieszka przeczytała książkę Dziewit. Może pomogłaby jej świadomość, że zło nie jest bezkarne". Joanna Dziewit-Meller napisała ksiązkę. Jej sprawa. Miała taką potrzebę, kaprys, propozycję. To nieważne. Chodzi o to aby profesjonalna krytyka w tej sytuacji zachowała poziom. Okryła welonem milczenia bądź napisała o rzeczywistym poziomie tej publikacji. Rzecz w tym, że nikomu się nie kalkuluje JD-M krytykować. Sieć powiązań towarzysko-biznesowych jest tu zbyt gęsta. Pora o tym wreszcie powiedzieć. Potem ksiązka "Disko" trafia do czytelnika, który czuje się zwyczajnie oszukany. Uważa, że tak wygląda cała polska literatura. Siłą rzeczy sięga po ksiązki zagraniczne. Tu wracam do tekstu o kryminałach, który zamieściłem kilka dni wczesniej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Panie Tomaszu - jaki adresat? :) Skok na kasę i tyle. Znajomi i tak napiszą o "śmiałym spojrzeniu na ważki problem" i zwrócą uwagę na "klimatyczne oddanie dawnych realiów" i "słodko gorzkie spojrzenie na... " właśnie, na co? Bo w "Disko" nie ma ani realiów ani śmiałości. Mam jednak nadzieję, że potencjalny czytelnik nie zrazi się do lit pol ale tylko do pani JD-M. Ominie ją szerokim łukiem co pozwoli mu trafić na cos znacznie, znacznie lepszego... Bo przecież mozna. Pozdrawiam serdecznie! Robert Wieczorek

      Usuń