czwartek, 5 lipca 2012

Łukasz Jarosz „Pełna krew”

Krakowskie wydawnictwo „Znak” zbyt wielu tomów poetyckich nie wydaje. Tym uważniej należy przyglądać się każdemu tego typu przedsięwzięciu. A już szczególnie zbiorowi wierszy, których redakcji podjął się sam redaktor naczelny Jerzy Illg. Mowa tu o nowej książce poetyckiej Łukasza Jarosza pt. „Pełna krew”. Od kilku dni niezmiennie wracam do tych wierszy. Illg – wydawca noblistów, po raz kolejny pokazał, że ma umiejętność wyłuskiwania autorów znakomitych, bo do takich należy zaliczyć Jarosza. To poezja bardzo piękna, skupiona, ważna. Umiejscowiona na polskiej prowincji, bliskiej samemu autorowi, który zamieszkuje na co dzień w niewielkiej Żuradzie pod Olkuszem. Łukasz Jarosz ma niezwykły dar wsłuchiwania się w głosy napotkanych ludzi - świadków historii (wiersze z cyklu „Opowiadanie starego sąsiada”). Również najbliższych – matki i babki. Obrazy przeszłości kojarzą mi się ze światem powieściowym Wiesława Myśliwskiego. Sam autor nie ukrywa również inspiracji twórczością autora „Nagiego sadu” (wiersz „Długa podróż”). W świecie Jarosza opisy codziennej ludzkiej krzątaniny są wplecione w świat zwierząt, roślin, pól, rzek. Ten świat wydziela zapachy, kolory, smaki. Jest w nim ogień, wiatr, deszcz, gwiaździste niebo. Życie i śmierć. Raz jest upalny(„Czarne jezioro”), by potem stać się mroźnym („Jutrznia”). Toczy się w cyklicznym rytmie zmieniających pór roku. Można w nim spotkać ojca ścinającego suche pędy kukurydzy, ale zaraz potem Boga, Diabła a nawet Śnieżną Matkę Boską. Autor powraca do swojego dzieciństwa, lat szkolnych, czasów studenckich. Los bliskich mu ludzi okazuje się być często okrutny („Ziemia”), ale i też łaskawy, kiedy pisze: „Obudzili mnie Ci, którzy mnie kochają”. Piękne są opisy chwil spędzanych z żoną i córką („Eluwium”, „Płótna”, „Fresk”, „Dom”). „Pełna krew” Łukasza Jarosza to liryka najwyższej próby. Gorąco tę książkę polecam! Poniżej dwa wiersze z tomu:

„Wyspa”
Wieś zapada się w słońcu. Oszronionym
i mglistym. Rośnie świt: klasztor wykuty
w mrozie, szyszki.

Rzeka chwieje się – śliska jak paznokieć,
zrogowaciała jak kopyto.
Na dzwonnicę wchodzi ksiądz

Z twarzą czerwoną od żelaza, ciemną:
kto nie idzie do nieba, zamienia się w proch.
W jego oddech.


„Grynberg”
Gęste łyko wieczoru, woda spływa
z porcelanowych talerzy. Psy obwąchują się
w ciszy i opadają ciężkie płaty ptaków

Tylko śmierć jest sprawiedliwa.
Jest jak chusteczka w kieszeni,
co zaśnieża resztę prania.

Tylko śmierć – gdy zamykam oczy,
widzę każdego z was, pojedynczo,
który niesie swój grób. Spękany i suchy.

5 komentarzy:

  1. To rzeczywiście perełka pośród współcześnie promowanych "Bestsellerów". Poezja Jarosza jest jakby przesiana przez sito, ogołocona ze zbędnych słów, a do tego zachowuje w sobie jakąś świeżość i szczerość. Życzylibyśmy sobie aby Znak, który się jakby nie było dorobił na poetach, wciąż ich wydawał i żeby to był właśnie taki poziom.

    Pozdrawiam!

    Kama

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, są to piękne, skupione i mądre wiersze autora, który rzeczywiście ma coś do powiedzenia. Słucha ludzi między którymi żyje. Mam nadzieję, że ta ksiązka w podsumowaniach roku zostanie doceniona. Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  2. Jak dotychczas widać, żadna z poprzednich książek Jarosza (a było ich już pięć) , równie dobrych nie została zbytnio zauważona, z tą też tak może być. Dlaczego? Tego nie wiadomo, dlaczego ta, a nie inna ksiązka została nominowana do jakiejś nagrody, tego nigdy nie wiadomo, to jakieś czary mary jurorów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oby tym razem było inaczej. "znak" to duże i wpływowe wydawnictwo. Jarosz w końcu zostanie doceniony. Jestem o tym przekonany. Pozdrowienia!

      Usuń
  3. No i udało się Jaroszowi!

    OdpowiedzUsuń