Pierre de Coubertin, który ideę nowożytnych igrzysk stworzył, był przeciwnikiem udziału w sportowych zmaganiach kobiet. Twierdził, że kobiety podczas współzawodnictwa stają się męskie. W nocy z piątku na sobotę po raz pierwszy doszło do tego, że każda z reprezentacji miała w swoich szeregach przynajmniej jedną kobietę. Chorążym naszych była finalistka tegorocznego Wimbledonu Agnieszka Radwańska, która zażyczyła sobie, aby skrócono jej spódniczkę. Baron de Coubertin przewraca się pewno w grobie. Wiele rzeczy podczas tego otwarcia wydarzyło się przecież pierwszy raz w historii. Reżyserii przedstawienia podjął się Danny Boyle. Twórczość zdobywcy Oskara jest silnie związana z literaturą. Dość powiedzieć, że przeniósł na ekran powieść „Slumdog. Milioner z ulicy” indyjskiego pisarza Vikasa Swarupa czy bardzo głośną książkę Irvine’a Welsh’a „Trainspotting”. Boyle tym razem oparł spektakl na tekście największego z wielkich, czyli Williama Szekspira. „Burza” jest opowieścią dziejącą się na wyspie. Oto wygnany z kraju władca Mediolanu Prospero wraz ze swą córką Mirandą trafiają na prawie niezamieszkałą wyspę. Tam rozpoczynają nowe życie. Właściwa akcja sztuki rozpoczyna się w chwili kiedy przepływający obok wyspy statek rozbija się, a na ląd trafiają nowi ludzie. Aldous Huxley pisząc „Nowy wspaniały świat” przewrotnie wykorzystał cytat właśnie z „Burzy”. Szekspir napisał: „O co za widok! Tyle cudnych istot! Piękna jest ludzkość! O, nowy, wspaniały świat, w którym żyją tacy ludzie!” Boyle rozpoczyna swój spektakl od rewolucji. Oto chłopi ze wsi i panowie z miast zawiązują sojusz klas dla idei. Będzie nią w tym wypadku wspólne wypalanie olimpijskich kół. Literatura w tym spektaklu grała pierwsze skrzypce. Od Iana Fleminga, który stworzył postać „Agenta 007”. Przez „Harry'ego Pottera” J.K. Rowling, „101 Dalmatyńczyków” Dodie’go Smith’a, „Piotrusia Pana” Szkota Jamesa Barriego, Pameli L. Travers „Mary Poppins” po „Alicję w krainie czarów” Lewisa Carrolla. Równie ważna była w tym spektaklu muzyka. „The Beatles”, „New Order”, „The Rolling Stones”, „Queen”, Eric Clapton, Mike Oldfield, Amy Winehouse. Brytyjska kultura może się pochwalić gigantycznym dorobkiem. Ale i też dystansem do swoich największych świętości. Bo jeżeli do siedzącej w loży honorowej królowej Elżbiety dobiegają dźwięki piosenki „Sex Pistols” (pamiętacie „God Save The Queen”, w którym padają słowa: „Boże chroń królową ona nie jest ludzkim stworzeniem. Nie ma przyszłości w angielskich snach”), to taki naród przetrwa wszystko. W nocy z piątku na sobotę można było zobaczyć znakomity, porywający spektakl, w którym po raz kolejny okazało się, że ci, którzy stawiają na kulturę, zawsze będą narodem zwycięskim. Nawet jeżeli nie przekłada się to na medale igrzysk.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz