wtorek, 31 lipca 2012

Ekonomia w pisaniu

Podczas spaceru wszedłem do budynku Książnicy Polskiej. Krążąc między regałami natrafiłem na wznowienie powieści „Kamień na kamieniu” Wiesława Myśliwskiego. Decyzja była natychmiastowa, zapłaciłem 45 złotych i zadowolony opuściłem chłodne wnętrze księgarni. Nie żebym nie miał tego arcydzieła. Owszem, posiadam, lecz wydanie mocno podniszczone z roku 1984, które na rynek wprowadziło wydawnictwo PIW. „Znakowskie” wznowienie z roku 2008 liczy ponad pięćset stron wyraźnego druku, ma piękną twardą okładkę i elegancką obwolutę. Powieść na czwartej stronie polecają zachodni recenzenci takich pism jak „Kirkus Review” czy „The Literary Review” pisząc tak: „W Kamieniu na kamieniu Wiesław Myśliwski oddaje hołd językowi, pokazując moc, z jaką gawędziarstwo zamienia się w żywą, oddychającą sztukę. Ta powieść to pieśń życia, choć czasem brzmi jak elegia”. Wydanie z 1984 roku liczy gęsto pokrytych drukiem stron raptem czterysta. Oprawę ma miękką, papier podły. Reklamowane jest jako „niezwykła kreacja bohatera wiejskiego”. Ot i cała rekomendacja. Trzeba przyznać, że nie brzmi to zachęcająco i w kontekście znakomitej zawartości książki chluby redaktorom nie przynosi. Książka ta w chwili ukazania się na rynku kosztowała 200 złotych. Postanowiłem sprawdzić, jak tych 200 złotówek miało się do sytuacji piszących wówczas twórców. Poszukałem w Dzienniku Ustaw nr 3 z roku 1984 i oto co znalazłem w załączniku z dnia 17 stycznia w „tabeli wynagrodzeń za utwory literackie i tłumaczenia dla radia”. Otóż honorarium autorskie za jedną minutę wynosiło wtedy od 200 do 600 złotych. Zatem łatwo obliczyć, że nawet przy minimalnej stawce autor powinien otrzymać równowartość książki. Za jedną minutę, powtarzam. W roku 2008 Radio Olsztyn prezentowało w odcinkach moją powieść pt. „Mistrzostwo Świata”. Każdy z odcinków trwał 10 minut. Były czytane przez aktora każdego dnia dwa razy. Przed godziną 21 oraz powtarzane w środku nocy. Od poniedziałku do piątku przez miesiąc. Daje to w sumie 22 dni. Pomnożone przez dwa (pamiętacie, dzień i noc) zwiększa się do 44 prezentacji. To pomnożyć należy przez 10 minut każda. Razem 440 minut tekstu na antenie. Zapytacie cóż uczyniłem z równowartością 440 książek? Niewiele. Wypłacono mi bowiem 150 złotych, od których zabrano jeszcze podatek. Bogatszy o stówę z kilkoma złotówkami po przecinku zabrałem się do pisania kolejnej książki.

2 komentarze: