W „Rzekach Hadesu” komisarz Popielski krąży po przedwojennym Lwowie w poszukiwaniu gwałciciela chorej umysłowo dziewczynki. Każdy jest podejrzany. Nie ma wyjątków. Cyt.: „- A może zaczniesz podejrzewać wszystkich mężczyzn we Lwowie? – szepnął do siebie ironicznie. Nagle zacisnął pięści. Pod wpływem ostatniej myśli w jednej chwili wszystkie jego intuicje się scaliły. Uzyskał pewność działań. Podjął decyzję. – A czemuż by nie? – powiedział. – Dlaczego miałbym nie rzucić podejrzeń na cały świat, w tym na siebie samego?” Skoro wszyscy to wszyscy, chciałoby się powiedzieć. Nawet bohater cyklu powieściowego Pawła Jaszczuka – dziennikarz Stern, który pojawia się na kartach powieści Krajewskiego wzbudza podejrzenia. Nie pomaga mu cynk o „przybytku sztuk wyzwolonych” czyli burdelu prowadzonym przez kierownika Stawskiego, w którym można dostać każdy towar. Nawet dziecko. Akcja toczy się również w powojennym, apokaliptycznym Wrocławiu. Szczególnie dobrze są zrobione partie książki opisujące ubeckie katownie i zrujnowane miasto, w którym ukrywa się komisarz. By było jasnym, nie jest lubiany przez miejscową społeczność.: „- Patrz, Józiu, tych skurwysynów to stać na wszystko, nawet na dary z Unry – krzyknął jeden z nich, patrząc na Popielskiego – I z czego oni mają forsę? Mają, kurwa, bez pracy!” Warto zaznaczyć, że bohater powieści - Edward Popielski przemieszczając się po gruzowisku, nosi sutannę. Ostatnio obwołano kilku nowych królów polskiego kryminału. Przedwcześnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz