Bayern Monachium na dwie minuty przed końcem meczu cieszył się z tytułu. Do rozpaczy niemieckich piłkarzy doprowadził Drogba, który strzelił bramkę wyrównującą a potem dobił w rzutach karnych. Zalani łzami mężczyźni leżeli długo na wilgotnej trawie. Zapewne dzisiaj co niektórych bolą radix nerwi spinalis czyli korzonki nerwowe. Powodów do płaczu nie ma etatowy zdobywca wszelakich polskich nagród ( Nike, dwa razy Gdynia) Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki, który odebrał wczoraj we Wrocławiu Silesiusa. Właściwie to nie odebrał bo się nie zjawił. Podobnie uczynił jego młodszy kolega po piórze Tomasz Bąk – nagroda za debiut. Młodego poetę zastąpiła mama. Jedynym, który się pojawił był Świetlicki. Być może zmotywował go czek na 100 tysięcy. W szczecińskim hotelu Radisson pojawiła się większość nominowanych pań. Najwyraźniej kobiety są solidniejsze. Trzymałem kciuki za Małgorzatę Szejnert ale pierwszą, historyczną nagrodę Gryfia odebrała Magdalena Tulli. Niezwykle ceniona w środowisku pisarskim autorka, którą dotychczas omijały największe laury. Dobrze się stało, że ta nagroda trafiła w jej ręce. Gratuluję wszystkim laureatom!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz