sobota, 12 maja 2012

O Festiwalu im. Jana Błońskiego – relacja z dnia pierwszego

Nie mam szczęścia do pociągów relacji Kraków-Olsztyn. Poprzednim razem podróżowałem trzynaście godzin. Tym razem było nieco krócej, ale i tak ciężko. Uratowała mnie pasjonująca opowieść Anny Reid pt. „Leningrad” (ponad sześćset stron!). Znakomita książka o oblężonym mieście, która z jednej strony może czytelnikiem wstrząsnąć, z drugiej zaś wciąga od pierwszych stron. Trochę mi przypomina rozmowy Swietłany Aleksijewicz z „Wojna nie ma w sobie nic z kobiety”. Czasem zaś wczesne powieści Nabokova np. „Zaproszenie na egzekucję”. Oto niewielki cytat: „W więzieniu bito go (jednego z generałów Armii Czerwonej – przyp. T. B.) gumowymi pałkami – czynił to inny jego były przyjaciel, a przy tym jeden z wyższych stopniem zastępców Ławrientija Berii – by we wrześniu na powrót powołać go do służby wojskowej. Gdy umytego i w pełnym umundurowaniu prowadzono go do gabinetu Stalina, po drodze spotkał swego prześladowcę, który przyjaźnie się z nim przywitał”. To książka o bezsensownej daninie z krwi, jak mówi jeden z ocalałych.
Od lewej: Anna Marchewka, Zofia Król, Dariusz Nowacki, Paweł Dunin-Wąsowicz, Bernadetta Darska
Teraz już o samym Festiwalu. Od razu powiem, że bardzo udanym – dużo ciekawych dyskusji. Pierwszy dzień zaczął się od panelu poświęconego krytyce w przestrzeni i przestrzeni krytyki. Zdominowała go dyskusja o miejscu krytyki w Internecie. „Biznes wydawniczy kocha blogerów”, stwierdził Dariusz Nowacki. Jego zdaniem znaczna część internetowych tekstów to pseudorecenzje produkowane przez ludzi niekompetentnych. Równocześnie wskazał też wartościowe miejsca w sieci. Zaliczył do nich „dwutygodnik.com” i „ArtPapier”. Paweł Dunin-Wąsowicz nieco inaczej ocenił Internet. Jego zdaniem recenzje tam zamieszczane to wypełnienie dziury po upadku pism literackich. Część z nich prezentuje bardzo wysoki poziom profesjonalizmu. Równocześnie zaatakował tych krytyków, którzy przez swe powiązania z wydawcami z dnia na dzień stają się pisarzami, a przynajmniej łatwiej im publikować książki. W dyskusji pojawił się nawet temat korupcji krytyki. Bernadetta Darska wskazała na nieprzystawalność krytyki papierowej i internetowej: „Świat blogerów często odrzuca osądy zawodowców i tworzy swoje, zupełnie inne rankingi czytelnicze i przyznaje własne nagrody”. Nowacki przypomniał o istnieniu środowiska poetyckiego, które funkcjonuje w dość specyficznie pojmowanym, bo samowystarczalnym, getcie: „Ich przewaga polega na tym, że nie potrzebują nikogo”. Znany krytyk upomniał się też o nieodpłatną dostępność tekstów naukowych w Internecie. Skandalem nazwał ich brak: „To my podatnicy płacimy za te teksty, dlaczego nie możemy z nich korzystać?”.

Od lewej: Dorota Kozicka, Piotr Śliwiński, Jerzy Jarzębski i Grzegorz Jankowicz. Inga Iwasiów, niestety, niewidoczna na tym zdjęciu. 

Kolejne spotkanie odbyło się pod hasłem: „Krytyka literacka i nagrody”. Komu potrzebne są nagrody literackie?, zapytała prowadząca dyskusję Dorota Kozicka. Według Ingi Iwasiów to jeden z podstawowych mechanizmów kanonizacji literatury i pomocniczy mechanizm rynku książki. Piotr Śliwiński wskazał na możliwość rozmowy o literaturze. „Gdy dyskutujemy o nominacjach, to także rozmawiamy o literaturze. Nagrody mogą dekanonizować. Przy nominacjach raczej nie wiem niż wiem, bo wtedy szukam w miejscach nieoczywistych”. Z kolei Jerzy Jarzębski mówił o doświadczeniu, wskazywał na patrona Festiwalu Jana Błońskiego, którego celność wskazań była niezwykła: „Czytelnicy często są zabłąkani w labiryncie książek”. Ostatni z dyskutantów Grzegorz Jankowicz mówił o nagrodzie jako o instytucji. Np. nagroda TVP Kultura ma za zadanie podtrzymanie medialnego wizerunku i utrzymanie instytucji kultury. Osobną kwestią są nagrody miejskie jako strategia promowania miasta. Jednogłośnie postulowano o większą ilość nagród. „Wielość nagród pokazuje różnorodność kultury”, zauważył Jerzy Jarzębski. I ciekawostka: „Są pewne rytuały zapewniające niezależność. Nagroda Nike jest wskazywana tuż przed uroczystością”.
Padły też słowa, które zapewne zmartwią niejednego pisarza:
Piotr Śliwiński: „Przy całej mnogości pisarzy jest grupa bardzo dobrych pisarzy, która zawsze aspiruje do nagrody”.
Inga Iwasiów: „To w sumie kwestia przypadku, ktoś (juror) się może uprzeć i dana osoba wejdzie do dwudziestki (Nike) lub jeśli ktoś nie ma „swojej” osoby w jury nigdy nie będzie wskazany. Potrzebne jest ustalenie kryteriów, a tego nie ma”.
Ale czy lepiej jest być po drugiej stronie?:
Jerzy Jarzębski: „Nie od razu wiemy, co jest dobre. To nie jest wiedza, którą można przyswoić w postaci sformalizowanej. To jest kwestia doświadczenia”.
Piotr Śliwiński: „Nagroda dla krytyka to często dylematy ludzkie i towarzyskie”.
CDN.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz