czwartek, 3 maja 2012

Krótko o "Dłużyznach", czyli historia nr 2

prof. Przemysław Czapliński:
„[...] mnoży więc schematy kultury masowej, widząc w ich zgęstnieniu szansę na osiągnięcie efektu groteskowego. Efekt ten powinien polegać na wywołaniu w nas poczucia dziwności zwykłym światem. Autor mówi nam więc, że codzienna, przeciętna rzeczywistość skrywa pod powierzchnią skłębione zło. Dlatego „mała ojczyzna” okazuje się właściwie „małą zgnilizną”. [...] A że stylista z niego niebanalny, i że ma ciekawe poczucie humoru, więc przypuszczam, że jeszcze w naszej literaturze namiesza”.

Marta Mizuro, krytyk literacki, redaktor pisma „Odra”;
„Białkowski nie pozwala swojemu czytelnikowi nawet na odrobinę dekoncentracji. W jego świecie wszystko łączy się ze wszystkim, a każdy detal przegląda się w innym detalu. [...] Fakt, opowiedziane w „Dłużyznach” sceny z życia pewnej rodziny skutecznie przykuwają uwagę. A jednak bardziej od nich zafascynowało mnie to, jak umiejętnie autor prowokuje swojego odbiorcę do zrewanżowania się za wysiłek włożony w pisanie książki. Nie tylko tej – każdej”.

Filip Modrzejewski, redaktor wydawnictw „Czarne”, W.A.B., Wyd. Literackie:
„<Dłużyzny> bezinteresownie sięgają do różnych języków i obrazów, które współbrzmiąc harmonijnie, dają rzecz całą z wyobraźni, z zabawy słowem, z humoru. I dlatego w metodzie „Dłużyzn” wszystko jest możliwe: namaszczenie i smutek, powaga i żart, podanie ręki śmierci i Harrisonowi Fordowi, grzech doświadczony, a nie dokonany. To styl całą gębą.”

Dariusz Nowacki, Opór zaprogramowany, "Nowe Książki" 2005, nr 11.
„Na dobrą sprawę niczego pewnego w związku z „Dłużyznami” nie sposób powiedzieć. Czytelnik tonie w domysłach, lecz zarazem wie, że w świecie odmalowanym w tym utworze stało się coś złego i że bohaterami są ludzie okaleczeni. [...] Opór lekturowy oraz odbiorcza konfuzja zostały tutaj zaprogramowane. Tak to pisarz „ustawił”, czyli zaprosił nas do lektury, a następnie porzucił. Przez tę opowieść trzeba się przedzierać, ulegając po drodze zniechęceniu i irytacji. To istota artystycznego gestu pisarza, gestu w dawnym stylu, warto podkreślić.”

Marek Barański, Aktualność poza „cenzurą”, „Gazeta Olsztyńska” z 15 VII 2005 r., s. 11.
„Proza Białkowskiego wciąga jak narkotyk. Wspomnienia o ojcu są tylko pretekstem do snucia opowieści, której bohaterem jest język, uwodzicielski, ekspresyjny, magiczny...”

Robert Ostaszewski, Tandeta zła, „Gazeta Wyborcza” z dn. 11 VIII 2005 r., s. 9.
„[...] bohaterowie „Dłużyzn” nie umieją zbudować normalnych relacji między sobą, potrafią tylko ranić się nawzajem, poniżać, wykorzystywać. Po co Białkowski zainscenizował ten groteskowy teatrzyk niebezpiecznych związków niszczących bohaterów jego prozy? Chyba po to, a by przedstawić moralitetową opowieść o tandecie zła i zwykłych ludziach. Moralitet na miarę naszych czasów, który – jak sądzę – pewnie nie każdemu przypadnie do gustu.”

Paweł Jarząbek, Zbiór aforyzmów, „Gazeta Olsztyńska” z dn. 26 VIII 2005 r.
„[...] przeczytałem tę książkę chętnie i z zapałem. Widać czarno na białym, że Tomasz Białkowski ma dużo do powiedzenia i że ma ciekawie do powiedzenia”.

Paweł Dunin-Wąsowicz, O jeden grzyb za daleko, „Lampa” 2005, nr 9.
„<Dłużyzny> Tomasza Białkowskiego (ur. 1969) to jedna z najdziwniej wydanych książek – część nakładu wypuszczono samodzielnie, część wprawiono w najnowszy numer „Portretu”. Wbrew tytułowi, opowieść liczy zaledwie sto stron. Autor chyba manifestacyjnie eksponuje sztuczność sytuacji. [...] Interesująco zmanierowany – na gombrowiczowską modłę – jest też język narracji”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz